Piękne, utalentowane i... nieodgadnione

Ostatnie spotkanie Literackiego Forum Dyskusyjnego poświęciliśmy kobietom z rodziny Kossaków. Temat przepastny ze względu na silne osobowości kobiet, które tworzyły klimat, historię i sławę znanego i szanowanego już nazwiska Kossaków.

Był w Polsce taki czas, kiedy pisanie o Kossakach nie było możliwe. Nie był to wprawdzie całkowity zakaz, gdyż pisać to i owo można było, byle nie pozytywnie, za to z odpowiednią kwalifikacją klasową, pogardliwie, z lekceważeniem, a najchętniej - ośmieszająco.

Juliusza Kossaka określano, stosunkowo jeszcze najłagodniej, jako malarza wyznającego solidaryzm społeczny, widzącego chłopa i wieś polską z okien szlacheckiego dworu czy magnackiego pałacu. Gorzej i napastliwiej traktowano Wojciecha Kossaka, (syna Juliusza) mianując go nadwornym malarzem cesarzy, twórcą „bogoojczyźnianych” malowideł batalistycznych o ciągotach narodowych, ze „swoiście pojętym patriotyzmem”, malującego ułanów i oficerów sanacyjnych, portrety arystokratów i ziemian. Natomiast Jerzego Kossaka (syna Wojciecha) pomijano zupełnie, nie uznając go w ogóle za malarza, co najwyżej za biegłego rzemieślnika, epigona ojcowskiej tematyki, wykonującego seryjne hurapatriotyczne obrazki. Taki był oficjalny, urzędowy pogląd na malarstwo Kossaków.

Piękne, ambitne, nieodgadnione kobiety Kossaków żyły w cieniu artystów malarzy, chociaż to one były majętne i dobrze urodzone, i to za ich posag Kossakowie kupowali swoje siedziby. Dostojne matrony i matki, które o sobie mówiły „kury domowe”, buntowniczki, malarki i literatki, chcące za wszelką cenę wyjść z cienia mężczyzn, by pokazać swój własny talent.

Tak pisze Joanna Jurgała-Jureczka w swojej książce „Kobiety Kossaków” Przybliża nam inne, mniej znane kobiety, jak Aniela Kurnatowska Gałczyńska - teściowa Juliusza, Zofia Z Gałczyńskich Kossakowa - żona Juliusza, Anna z Kisielnickich Kossakowa - zona Tadeusza (brata bliźniaczego Wojciecha) oraz te z najmłodszego pokolenia: Jadwiga Witkiewiczowa, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Magdalena Samozwaniec i Zofia Kossak - wnuczki Juliusza.

Simona Kossak, bratanica Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, tak wspomina swoją ciotkę:

Od dziecka była ogromną indywidualnością. Różniła się od swoich rówieśniczek przede wszystkim powagą i oryginalnymi pomysłami. W rodzinie Kossaków uważano, że to normalne. Tu zawsze stawiano wyżej poprzeczkę niż w innych domach. Mój ojciec [Jerzy Kossak] często powtarzał, że obcowanie z Lilką to prawdziwa frajda. Akceptowano jej dziwne niekiedy zachowania, chwalono za oryginalne myśli. Nie dlatego, aby ją rozpuścić, ale by zdopingować do ciągłej pracy nad sobą, do pogłębiania swojej wiedzy. Lilka od dziecka była „rozpoetyzowana”. Na ten stan składało się wiele rzeczy - zarówno sposób ubierania się, jak i zachowania. Lubiła spacerować po ogrodzie w powiewnych szatach, które czyniły z niej kobietę motyla, elfa, a przy tym kryły wadę jej sylwetki. Niezwykle wrażliwa, odbierała świat inaczej niż wszyscy. Jej ogromną integrację z naturą widać w wierszach i obrazach. Poezja była u niej czymś organicznym. Lilka jakby urodziła się z talentem poetyckim. Wrażliwa, na wiele rzeczy patrzyła inaczej, widziała więcej i przeżywała silniej niż ludzie z jej otoczenia. Dlatego często nie rozumiano jej i uważano za dziwaczkę, a jej zachowanie za próbę - dziś byśmy powiedzieli - snobowania. A ona zawsze była przede wszystkim była sobą, nikogo nie udawała.

Stefan Jasnorzewski, trzeci mąż Marii, mówił o niej: „Znalazłem egzotyczny kwiat, którego nigdy nie opuszczę”.

Magdalena Samozwaniec, młodsza siostra Marii, też otrzymała od losu dar, który zwie się talentem. Zadebiutowała książką „Na ustach grzechu”. Powieść z życia wyższych sfer towarzyskich (parodia Trędowatej Mniszkówny) od razu zyskała sławę, a jej autorka współpracowała z licznymi czasopismami, a także z warszawskim kabaretem „Stańczyk”. Pisała farsy i komedie wystawiane w teatrach. W pamięci czytelników pozostaje jednak głownie autorką powieści autobiograficznej „Maria i Magdalena” oraz książki o siostrze Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej „Zalotnica Niebieska”, która ukazała się już po jej śmierci.

Córka przyjaciółki Ewa Kolasa tak zapamiętała Magdalenę:

Gdy się u nas pojawiała, to ogarniała swoją osobą wszystko i wszystkich - miała coś z gwiazdy. Nie udało się jej nie zauważyć i nie zapamiętać. Każde swoje publiczne pojawienie traktowała jak wyjście na scenę. Podziwiałam jej żywotność i witalność. Była jak iskierka. Dbała o siebie, nie lubiła starości i walczyła z nią wszystkimi dostępnymi środkami. Zawsze nienaganny makijaż, dobrze skrojona sukienka, elegancka fryzura. Podejrzewam, a wręcz jestem przekonana, że nigdy nie odnalazła się w nowej rzeczywistości. Całe jej powojenne życie było wielką prowizorką i kompromisami w sferze zachowania, kontaktów z ludźmi - na szczęście znajdowała oparcie w mężu. Miała też pewną cechę, ja to nazywam cechą Kossaków, bo wszyscy z rodziny, których znałam, ją posiadali: to umiejętność dostosowania się, pewna kompromisowość i elastyczność, która w tym czasie pozwoliła przetrwać.

Kobietą z rodziny Kossaków, która na trwale zaznaczyła swój ślad w literaturze polskiej, jest Zofia Kossak-Szczucka. Nie była, jak jej kuzynki postacią eteryczną, wręcz przeciwnie - stąpała po ziemi bardzo twardo. Dzieciństwo i młodość spędziła na Lubelszczyźnie i Wołyniu, gdzie przeżyła piekło rewolucji bolszewickiej. Swoje wspomnienia z tego okresu opisała w „Pożodze”, która jednocześnie stała się jej debiutem literackim. „Pożoga” traktowana jest jako dokument tego, co się działo w czasie I wojny na Kresach Wschodnich. Od zawsze gorliwa katoliczka, uczestniczka ruchu oporu, członkini organizacji „Żegota”. Przeżyła Auschwitz-Birkenau i Pawiak. Za ratowanie Żydów otrzymała medal „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”. „Kto milczy w obliczu mordu - staje się wspólnikiem mordercy. Kto nie potępia - ten przyzwala” - pisała Zofia Kossak-Szczucka w reakcji na rozpoczęcie wielkiej akcji likwidacji warszawskiego getta.

Ciekawą kobietą z rodziny Kossaków była Simona Kossak - wnuczka Wojciecha, córka Jerzego. Przez całe swoje życie po ukończeniu zootechniki na Uniwersytecie Jagiellońskim mieszkała w leśniczówce w Białowieży.

Dwie godziny naszego spotkania to nie za wiele, by wspomnieć wszystkie kobiety z rodu Kossaków. A pamiętać o nich należy, bo zasługują nie tylko na pamięć, ale często także na podziw i szacunek. Zachęcam więc do lektury i zapewniam, że książki, które były osnową naszych rozmów o kobietach Kossaków, dostępne są w zbiorach krośnieńskiej biblioteki.

Temat następnego Literackiego Forum Dyskusyjnego: „Krośnianie, o których pamiętamy”. Zapraszamy w czwartek 19 listopada br. o godz. 17:00 do Saloniku Artystycznego Krośnieńskiej Biblioteki Publicznej.

Kalendarz wydarzeń

Kwiecień 2024
P W Ś C P S N
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 1 2 3 4 5
Początek strony