Ars longa, vita brevis

„Życie jest krótkie, sztuka długa”, taki łaciński napis możemy odczytać na willi Andrzeja Lenika, artysty rzeźbiarza, absolwenta Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Często przechodzień na ulicy Lwowskiej jest pod wrażeniem uroku domu Lenika, a zwłaszcza fasady willi, bo w niej skupiają się wszystkie elementy mające nadać budynkowi cechy malowniczości i niepowtarzalności. Może również zadaje sobie pytanie, dla kogo zaprojektowano ten budynek i kto w nim zamieszkiwał?

Dlatego ostanie nasze spotkanie było próbą przybliżenia sobie ludzi, którzy zostawili nam nie tylko rzeczy namacalne, jak malarstwo, rzeźba czy architektura, ale również ludzi, którzy cały swój czas i nawet majątek poświęcili dla dobra innych, jak w przypadku lekarza Teodora Walslebena.

Teodor Walsleben w latach 1902-1908 był dyrektorem szpitala powiatowego w Krośnie. Po czterech latach zrezygnował z tej funkcji i poświęcił się całkowicie prywatnej praktyce lekarskiej. Leczył wszystkich mieszkańców Krosna i okolic. W pamięci potomnych pozostał jako lekarz ubogich, którym nigdy nie odmówił pomocy. W 1914 roku został objęty poborem do wojska austriackiego i został przydzielony do obrony twierdzy w Przemyślu. Po jej upadku dostał się do niewoli rosyjskiej i został zesłany do obozu jenieckiego, gdzie wśród więźniów nadal starał się pełnić powinność medyka. W 1915 roku, podczas epidemii tyfusu, zaraził się od współwięźniów i zmarł. Z danych biograficznych wynika, iż był to człowiek głęboko wykształcony i żyjący nauką. Przesłany zaś na rzecz władz miasta testament stwierdza, iż zmarły przekazał na rzecz gminy miasta Krosna dwie realności oznaczone nr 542 i 975, aby zbudowały przytułek dla bezdomnych starców i kalek fundacji śp. dra Teodora Franciszka Mariana Walslebena oraz sprawowały nad nim opiekę. Życzeniem fundatora było również, aby ulica łącząca Suchodolską i Lwowską „po wsze czasy nosiła jego nazwisko”. Zarząd miasta spełnił ostatnią wolę dra Walslebena i do dziś istnieje w Krośnie ulica nazwana jego imieniem.

Nazwisko Jana Szczepanika, odkrywcy w dziedzinie fotografii kolorowej, jednego z prekursorów telewizji, barwnego tkactwa, autora ponad 50 wynalazków i kilkuset opatentowanych pomysłów wymieniają wszystkie fachowe encyklopedie i leksykony na świecie. Joseph Maria Eder, austriacki historyk fotografii, napisał o nim: „Szczepanik jest jednym z największych wynalazców wśród Polaków, jego wynalazki graniczyły z genialnością, a różnica między Szczepanikiem a Edisonem polega na tym, że Polak nie miał szczęścia do realizacji swoich pomysłów twórczych, Amerykanin zaś szczęśliwie stał się nawet udziałowcem w produkcji własnej koncepcji”.

Jan Szczepanik urodził się 13 czerwca 1872 r. w Rudnikach koło Mościsk, lecz pierwsze lata swojego życia spędził w Zręcinie, potem w Krośnie, Krakowie i Tarnowie. Wcześnie osieroconym Janem zajęła się jego ciotka Salomea Gradowiczowa, której mąż był woźnym w krośnieńskim starostwie. W Krośnie Jan ukończył szkołę powszechną, a potem jasielskie gimnazjum klasyczne. Naukę kontynuował w seminarium nauczycielskim w Krakowie. Następne lata to praktyka nauczycielka w szkołach w okolicach Krosna.

W wieku 25 lat zgłosił w brytyjskim urzędzie patentowym wniosek o patent na „aparat do reprodukowania obrazów na odległość za pośrednictwem elektryczności”, który nazwał teletroskopem. Potoczyła się lawina jego wynalazków, właściwie nie było dziedziny , której by Szczepanik nie ogarniał, choćby pośrednio. Wynalazki zdecydowały o sławie Szczepanika w świecie technicznym, przemysłowym i naukowym tamtej epoki. Do Jana Szczepanika pisali wynalazcy z całej Europy.

Będąc jeszcze nauczycielem w szkole w Korczynie, zapoznał się z miejscowymi warsztatami tkackimi. Być może manufaktura posługująca się tradycyjnymi formami tkactwa narzuciła Szczepanikowi świeże pomysły. Właśnie wtedy, niezależnie od zainteresowania fotografią czy telewizją, rozpoczął udoskonalanie pracy tkaczy. Opracował mechaniczną produkcję tkanin wzorzystych, w tym także tkanych obrazów, co umożliwiło seryjną produkcję tkanin gobelinowych. Jeszcze dzisiaj w niektórych krośnieńskich domach można znaleźć tkane maszynowo obrazy, tzw. „Szczepaniki”.

Profesor Władysław Jewsiewicki twierdził: „Jeśli przejrzymy listę licznych patentów uzyskanych przez niego na całym świecie, łącznie ze Stanami Zjednoczonymi i Japonią - to w całej pełni uświadomimy sobie wielostronność zainteresowań i bogatą inwencję twórczą naszego rodaka. W tym chyba przewyższył Edisona”

Jednak nigdy nie otrzymywał z tego tytułu dostatecznych gratyfikacji pieniężnych, brakowało mu zawsze odpowiednich zasobów materialnych, by wytrzymać z mocniejszymi pod tym względem konkurentami z Europy czy Ameryki. Końcem marca 1926 roku Szczepanik zmarł na raka wątroby. Został pochowany w rodzinnym grobowcu swojej żony w Tarnowie 17 kwietnia. Jakby po raz drugi umierł w 1944 roku. Jego synowie pracowali w Warszawie nad dziełami ojca, ale podczas Powstania Warszawskiego jeden z hitlerowców zmusił syna Zbigniewa do podpalenia własnego mieszkania wraz z laboratorium i archiwum ojca. Historycy nauki powiadają, że Szczepanik dał światowej myśli technicznej wiele, jednak pamięć o nim wśród rodaków jest znikoma, co jeszcze raz zdaje się potwierdzać słuszność biblijnego twierdzenia, że nie jest się prorokiem we własnym kraju.

Paweł z Krosna - Paulus Cronsensis Ruthenus urodził się 1470 lub 74 roku w Krośnie. W tym czasie Krosno należało do ziemi ruskiej. Ojciec jego, Jan Procler, z pochodzenia Niemiec, był w 1480 roku burmistrzem Krosna, a i właścicielem dwóch domów i ogrodu w mieście. Paweł uczył się w krośnieńskiej szkole parafialnej, następnie pobierał nauki w Akademii Krakowskiej, potem z woli ojca wyjechał za granicę do Greifswaldu na Pomorzu Pruskim, gdzie otrzymał stopień bakałarza. Po roku wrócił do Krakowa, gdzie w roku 1506 otrzymał stopień magistra sztuk wyzwolonych i rozpoczął jako profesor wykładać w Akademii Krakowskiej. Już wtedy pomijał nazwisko rodowe i podpisywał się jako Paweł z Krosna. Występował przeciw księżom mówiącym kazania po niemiecku - „niech uczy się polskiej mowy, kto chce w Polsce mieszkać”. W roku 1508 udał się do Wiednia, gdzie zapoznał się z organizacją tamtejszego uniwersytetu, tam również wydał pierwszy zbiór swoich poezji w 500 egzemplarzach. Z przerwami wykładał na Akademii Krakowskiej, a w roku 1516 zakończył działalność profesorską i zajął się wydawaniem utworów swoich i innych twórców, zarówno utworów świeckich, jak i religijnych. Zmarł w 1517 roku w Sączu. Paweł z Krosna zasłynął jako autor liryków, epigramów, utworów religijnych, tłumacz pisarzy łacińskich, m.in. Wergiliusza i Owidiusza. Jego dorobek pisarski obejmuje ponad 12 ksiąg zawierających, m.in. Lukana, Plauta, Liwiusza, około cztery tysiące wierszy. Dzisiaj imię Pawła z Krosna nosi jedna z krótkich uliczek w rynku.

Nie sposób w ciągu dwóch godzin klubowego spotkania omówić tyle wspaniałych postaci, które w ciągu wieków rozsławiły nasze miasto. Dlatego styczniowe Forum będzie jego kontynuacją. Powiemy na nim o Stanisławie Bergmanie - malarzu, o Franciszku Pik-Mirandoli - poecie, prozaiku i tłumaczu, Michale Mięsowiczu - zegarmistrzu i społeczniku czy Robercie Wojciechu Portiusie.

Na to spotkanie naszego Literackiego Forum Dyskusyjnego zapraszamy 21 stycznia 2016 r., jak zwykle o godzinie 17:00 w Saloniku Artystycznym Biblioteki.

Kalendarz wydarzeń

Marzec 2024
P W Ś C P S N
26 27 28 29 1 2 3
4 5 6 7 8 9 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31
Początek strony