Chłopaki nie płaczą?

Badania antropologiczne nad rolami płciowymi zapoczątkowane zostały w latach 60. ubiegłego stulecia przez amerykanską sojolożkę społeczną, Margaret Mead. Badając plemiona Nowej Gwinei uczona zauważyła, że role społeczne mężczyzn i kobiet róznią się w poszczególnych społecznościach, a to, co społeczeństwa Zachodu uważają za „męskie”, badane przez nią nowogwinejskie grupy etniczne mogą traktować jako „kobiece” i na odwrót. W niektórych społecznościach plemiennych kobiety odgrywały dominujące role, mężczyźni natomiast - zależne, inne natomist role - włącznie z wychowywaniem dzieci - były dzielone po równo między obie płcie. I tego się trzymajmy.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) definiuje „gender” jako stworzone przez społeczeństwo role, zachowania, aktywności i atrybuty, jakie dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla mężczyzn i kobiet. Studia wyższe i badania naukowe nad społeczno-kulturową tożsamością płciową prowadzi się na kierunku gender studies. Kierunek ten powstał w Stanach Zjednoczonych w latach 80. XX wieku. Obecny jest również na polskich uczelniach.

Wśród wielu znanych absolwentów gender studies jest również Sylwia Chutnik, autorka książki „Podręczny atlas kobiet”. Podczas naszego spotkania często odwoływaliśmy się do książki Ingi Iwasiów „Gender”, wydanej w 2004 roku. Dość długo więc wokół tematu gender nie było tyle zamieszania. Dlaczego właśnie teraz?

Żyjemy w społeczeństwie cywilizowanym (ergo także tolerancyjnym), a jednak w Polsce trwa obecnie krucjata przeciw gender, prowadzona przez środowiska prawicowe i Kościół katolicki. Powstał nawet zespół parlamentarny „Stop ideologii gender”. Sprzeciw części rodziców wywołał projekt „Szczęśliwa 15”, realizowany w przedszkolach w Rybniku. Celem projektu jest uczenie dzieci, że kobiety i mężczyżni mają równe prawa. Pretekstem do oprotestowania programu były jakoby pytania dzieci, dlaczego chłopców ubiera się w sukienki?

A dlaczegóż by nie, jeśli ktoś ma ochotę? Przecież spodnie są częścią garderoby kobiecej już około stu lat, w starożytnej Grecji i Rzymie mężczyźni chodzili w tunikach (bez wdawania się w omawianie różnic między tuniką a chitonem), książa noszą sutanny, a Szkoci - spódnice. Chłopcy tańczący „Jezioro łabędzie” z własnej nieprzymuszonej woli - to całkiem sympatyczne. A więc można, wszystko jest do przyjęcia, jeśli nie jest wymuszone i nie zakazane. Uczmy dzieci równouprawnienia i tolerancji, bo trudniej je do nich przekonać, kiedy już przestają być dziećmi.

Piękne słowa wypowiedziała Meryl Streep w rozmowie z dziennikarką Dużego Formatu:

Równość jest wielkim marzeniem i przyszłością tego świata. Jesteśmy różni - kobiety i mężczyżni, heterycy i geje, czarni i biali, ale wszyscy powinniśmy mieć równe szanse wyrażania siebie i bycia sobą. Równe szanse w pracy, miłości i swojej własnej drodze do szczęścia.

W naszym świecie istnieje niewyobrażalna przemoc, zwłaszcza w stosunku do kobiet. Organizacja „V-Day Nazywam się miliard” podaje, iż z zyjących na świecie kobiet jedna na trzy (!) doznała gwałtu lub przemocy. Czy wobec tego nauka o równości i tolerancji nie jest nam potrzebna?

Przecież lubimy mężczyzn, którym zdarza się płakać ze wzruszenia, sąsiadkę, która bardziej czuje się mężczyzną niż kobietą, dziewczynkę, która częściej siedzi na drzewie niż bawi się lalkami. Wszystko to znamy - jeśli nie z życia, to z literatury - i nie szokuje to nas, bo każdy z nas jest inny, więcej - każdy ma do inności prawo. Najważniejsze jest to, by nikt nigdy nie musiał swojej inności ukrywać, skoro ani jemu, ani innym niczym ona nie szkodzi.

Na następne Literackie Forum Dyskusyjne zapraszamy 27 marca 2014 r. o godz. 17:00 do Saloniku Artystycznego Biblioteki. Bohaterem spotkania będzie Józef Tischner - kapłan, jakich niewielu.